-60%

Kamienie wracają nocą. Wspomnienia więźnia politycznego z okresu stalinowskiego

Special Price 8,00 zł   Normalna cena 19,90 zł Oszczędzasz 11 zł
Najniższa cena z 30 dni: 9,90 zł
Dostępność: Brak w magazynie
Więcej informacji
ISBN 978-83-7864-768-3
Numer katalogowy 647683
Wymiary 140 x 200 mm
Okładka miękka
Ilość stron 192
Rok wydania 2014

Wspomnienia więźnia politycznego z okresu stalinowskiego skazanego w 1950 r. za przynależność do nielegalnej organizacji Młode Wojsko Polskie.

Poruszające świadectwo losu młodego Polaka-patrioty w stalinowskich czasach pogardy. Krzysztof Czerwiński bez patosu, niezwykle rzeczowo, a nawet – kiedy to w ogóle możliwe – z humorem opisuje swoje doświadczenie młodocianego więźnia, ofi ary sadystycznego systemu prześladowań. Ten właśnie spokój narracji w zestawieniu z dramatyzmem opisywanej sytuacji jest jedną z wielkich wartości tej ważnej książki. To lektura dla dzisiejszych uczniów i dla tych, którzy jeszcze tamten czas pamiętają.

Prof. Andrzej Nowak (UJ/PAN)

Wspomnienia więzienne Krzysztofa Czerwińskiego, ucznia szkoły średniej w Staszowie, uwięzionego w związku z zaangażowaniem w działalność konspiracyjnej organizacji „Młode Wojsko Polskie”, są szczególnym świadectwem tamtych czasów. Warty podkreślenia jest realizm przekazu, z jakim Autor przedstawia swój pobyt w więzieniu w Strzelcach Opolskich (w tym zwłaszcza pracę w kamieniołomie tamtejszego obozu pracy) oraz areszcie Urzędu Bezpieczeństwa w Opolu. Obrazuje w nim w pełni realia życia codziennego młodego człowieka pozbawionego wolności w czasach stalinowskich. Ciekawym aneksem są także informacje o powrocie Autora do życia na wolności, w warunkach odbudowującego się ze zniszczeń wojennych dopiero w latach 50-tych małego miasteczka. Całość przenika dystans do rzeczywistości, w jakiej przyszło mu żyć, i humor, z jakim ją znosił. Bez zbędnego patosu.

Maria Konieczna, Tomasz Gołdyn
pracownicy Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie

Drzwi otworzyły się, a ja nerwowo zerwałem się z posłania. W drzwiach, prócz oddziałowych, stało kilku funkcjonariuszy, jeden z nich w wojskowym mundurze. Wiedziałem, co w takiej sytuacji więzień powinien zrobić – zameldować stan obecności. Dobrze znałem formułę meldunku. Zawsze w celach, w których siedziałem był starszy celi, on składał raport. Meldunek zaczynał się od słowa „baczność”, więc postąpiłem identycznie jak przez dwa lata, gdy przysłuchiwałem się raportującym. Stanąłem na baczność na bardzo zimnym betonie, starając się, aby kalesony mi nie spadły i krzyknąłem z całej siły: „Baczność!”.Funkcjonariusze automatycznie wyprostowali się, widocznie ta komenda weszła im już w krew. Zameldowałem: „Stan jeden, obecny jeden, wszyscy obecni”. Teraz po latach myślę sobie, że takiego zachowania nie powstydziłby się nawet dobry wojak Szwejk. Mój meldunek wprawił ich w szewską pasję. Oddziałowy stanął przy mnie i zaczął wymachiwać koło mojej głowy pięścią: „Jak jesteś sam, to nie wolno ci krzyczeć baczność, bo to ty postawiłeś nas na baczność!”.

Fragment książki

Inni klienci kupili również